http://fable.gram.pl/artykul-54-Recenzja.htm
...................... W bezkresnej dziczy ciemnym pustkowiu
żyła dziewczyna młoda, wesoła.
Jej czyste serce, promienny uśmiech
dawały szczęście wszystkim dokoła.
Gdy czarne chmury spowiły ziemię
gromy na szczytach się rozszalały.
Dziewczę bez tremy calutkie nagie
na jednorożcu rozkrusza skały.
Róg jego płonął niczym latarnia
wypełnia wąwóz przyspieszał kroku.
Widmowe cienie rumaka oręż
i mgielny welon, łza szczęścia w oku.
Srebrna poświata zdobi wierzchowca
spływa po falach złocistych loków.
Okrywa ciało jedwabnym światłem
pulsuje iskra w cieniach amoku.
Uśmiech rozchyla usta różane
rozpala gwiazdy szafirem oczu.
Z miłością zerka zatem w niebiosa
mienią się perły w bujnym warkoczu.
Nie szukaj drogi, znajdziesz ja w sercu
Smutna jest knajpa byłych morderców
Niech Cię nie trwożą, gdy do niej wkroczysz
Płonące w mroku morderców oczy
Nieważny groźny grymas na gębie
Mordercy mają serca gołębie
Band armii, gangów i czarnych sotni
Wczoraj rycerze dziś - bezrobotni
Pustka i chłodem wieje po kątach
Stary morderca z baru szkło sprząta
Szafa wygrywa rzewne kawałki
Siedzą mordercy łamią zapałki
Czasem twarz obca mignie i znika
Zaraz się dźwignie ktoś od stolika
Wróci nazajutrz z miną nijaką
Bluźnie na życie, postawi flakon
Każdy do niego zaraz się tłoczy
W krąg nad szklankami błyskają oczy
I zaraz każdy lepiej się czuje
Jeszcze morderców ktoś potrzebuje
Może nareszcie któregoś ranka
Znowu się zacznie wielka kocanka
I dni powrócą pełne zazdrości
Gdy płacić będą za przyjemności
Znów w dłoni zamiast płaskiej butelki
Znany kształt kolby od parabelki
A w końcu palca wibruje skrycie
Jak łaskotanie: tu śmierć, tu życie
Wracajcie słodkie chwały godziny
Sławne gonitwy i strzelaniny
Tak tylko można znowu być młodym
Zabić i z dumą czekać nagrody
W knajpie morderców gryziemy palce
Żądze nas dręczą i sny o walce
Ale któż dzisiaj mordercom ufa
Więc srebrne kule spią w czarnych lufach
Zmazując barwy lasom i polom
Mknie balon nocy z knajpy gondolą
Kiedyś tak jasno a dziś tak ciemno
Wroga, nie widzę wroga przede mną
Rwie łeb od tortur alkoholowych
Lecz wśród porcelan i rur niklowych
Człowiek się znowu czuje półbogiem
Bo oto stoi twarzą w twarz z wrogiem
Kula jak srebrna żmija wyskoczy
W lustrze nad kranem zagasną oczy
Ciała morderców skry potu zroszą
Gdy milcząc ciało za drzwi wynoszą
Gdy bije północ